Może to nie jest dobry okres na przemyślenia, ale niestety dopadł mnie taki dzień (wieczór) gdzie mam ochotę zamknąć sie w pokoju i po prostu zostać tu sama ze sobą, co jak już widzę przynosi tragiczny skutek. Nienawidzę w sobie tego, że przywiązuje się do wszystkiego w tak szybkim tempie, że później cierpię na tym okropnie, kurwa gdybym miała tu wszystko napisać co leży mi na sercu to pewnie nie starczyłoby miejsca. Bo minął kolejny rok, w którym nic sensownego mi nie wyszło.
Może przesadzam może nie, ale potrzebuje jakieś motywacji, potrzebuje kogoś kto dotrzyma mi kroku i będzie popychał w tą dobrą stronę, po prostu będzie dla mnie, będzie przy mnie.
a mama mówiła, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, trzeba się było słuchać.
Może teraz byłoby mi lżej, może nie byłoby tych wszystkich wieczorów z butelkami wina i pękającą głową rano.
Ale widocznie nic nie dzieje się bez powodu, mam nadzieje, że te wszystkie powody się już kończą, bo jak nie, to ja siebie prędzej wykończę i moich bliskich.
dobrych snów sobie życzę.
przydałby mi się wypad na koniec świata, albo chociaż za miasto.
tylko te zdjęcia w tej chwili poprawiają mi minimalnie humor.
aa zapomniałabym, koniec z winem.